niedziela, 3 marca 2013

Rozdział pierwszy. So close so far, część druga.


Shane

            Jej twarz nadal była śnieżnobiała, jak wtedy, gdy usłyszała tamte słowa. Daremnie wyczekiwałem różowych rumieńców na jej policzkach, które pojawiały się zawsze, gdy się z nią witałem, zawsze, gdy jej dotykałem, zawsze, gdy mówiłem do niej. Aparat obok łóżka wydawał dźwięk zgodny z biciem jej serca, już miarowym. Wsłuchiwałem się rejestrując każde brzmienie, aby w razie czego wyłapać jakiekolwiek zmiany. Prawie nie mrugałem. Czekałem, aż otworzy oczy. Chciałem już wreszcie zobaczyć jej zdezorientowane spojrzenie, uspokoić ją i powiedzieć: „Wszystko będzie dobrze, Kath. Wszystko będzie dobrze.” Mówiąc to głaskałbym jej włosy, pocałowałbym ją w czubek głowy, a potem splótłbym nasze dłonie i nie puściłbym jej nigdy, jeśli by mnie o to poprosiła. Skoro lekarze mówili mi, że wszystko jest już dobrze, to dlaczego jeszcze się nie obudziła?
            Nagle aparat zaczął pikać szybciej. Zerwałem się na równe nogi i podbiegłem do drzwi. Nie mogłem zostawić Katherine samej, więc zacząłem rozglądać się po korytarzu. Na szczęście obok przechodziła pielęgniarka. Nie zastanawiając się złapałem ją za ramię i wciągnąłem do środka.
            -Ej!- krzyknęła w ramach protestu.
            Była to stosunkowo młoda kobieta, miała najwyżej dwadzieścia osiem lat. Duże okulary z czerwonymi oprawkami zsuwały się jej na malutki, bardzo zadarty nos, ukazując jej karcące spojrzenie w całej krasie. Zacisnęła usta w wąską linię, oparła ręce na biodrach i zaczęła tupać nogą  oczekując wyjaśnień.
            -To coś.- wskazałem palcem na aparat.- Zaczęło pikać szybciej.
            Pielęgniarka opuściła ramiona w geście rezygnacji i teatralnie wywróciła oczami. Jak dla mnie, nie bardzo nadawała się do tego zawodu.
            -Panie Redson- zaczęła wolno i spokojnie- już to przerabialiśmy. To, że aparat PIKA szybciej, nie znaczy, że dzieje się coś złego. Może śni się jej jakiś koszmar.
            Teraz to ja byłem podirytowany. Piętnaście minut temu słyszałem dokładnie to samo. No właśnie, piętnaście minut temu…Musiałem przyznać, że pielęgniarka ma prawo emanować irytacją. Katherine była w szpitalu już od jakiejś godziny, a ja zdążyłem zawołać pielęgniarkę z pięć razy i to zawsze w tej samej sytuacji. Ale co miałem zrobić? Martwiłem się, cholernie się martwiłem. W końcu przyznałem pielęgniarce rację i podziękowałem jej, obiecując wcześniej, że dana sytuacja już się nie powtórzy. Z drugiej strony jednak nie byłem tego taki pewien.
            Wyciągnąłem z kieszeni spodni komórkę i sprawdziłem godzinę. Było po piątej. Postanowiłem, że zadzwonię do Nathana. Mama Kath jeszcze nic nie wiedziała, a ja nie miałem do niej numeru. Mało tego nie chciałem jej martwić, tym bardziej budzić tak wcześnie. Nate to już inna sprawa.
            Cały czas trzymałem swoją dłoń na ręce dziewczyny, dlatego wyraźnie poczułem jak zadygotała. Zacząłem się w nią niecierpliwie wpatrywać. Po kilku sekundach jej powieki lekko zadrżały, a potem powoli się otworzyły. Jej wzrok długo błądził po sali, aż na jej twarzy pojawił się cień zrozumienia. W końcu zatrzymał się na mnie. Katherine lekko zmarszczyła brwi, jakby próbowała sobie coś przypomnieć, potem spojrzała na nasze złączone dłonie i spłonęła rumieńcem, ale nie cofnęła ręki. Widok jej zaróżowionych policzków zawsze sprawiał mi dziwną radość.
            -Jak się czujesz?- zapytałem cicho.
            -Trochę…trochę kręci mi się w głowie.- odparła lekko zachrypnięta.- Która godzina?
            -Prawie szósta rano.- odpowiedziałem gładząc ją po zewnętrznej stronie dłoni.
            Znów zmarszczyła brwi. Byłem bardzo ciekaw o czym teraz myśli. Na pewno przypominała sobie ostatnie wydarzenia. Spodziewałem się miliona pytań, a ona zapytała tylko raz. Zaskoczyło mnie też to, że była taka spokojna i opanowana.
            -Byłeś tu przez cały ten czas?- zapytała w końcu.
            Uśmiechnąłem się i przysunąłem swoje krzesełko jeszcze bliżej łóżka pochylając się nad nią. Zbliżyłem jej dłoń do swoich ust i złożyłem na niej delikatny pocałunek. Katherine lekko się uśmiechnęła, a ja zrobiłem to samo. Długo patrzeliśmy na siebie, a ja cały czas nie odsuwałem jej ręki od swojej twarzy. Milczeliśmy. Chyba po raz pierwszy takie milczenie nie wprawiło mnie w zakłopotanie. Po prostu cieszyliśmy się sobą, a do tego nie trzeba było słów. Zacząłem bawić się jej dłonią, rysując kółka po wewnętrznej stronie, zginając jej palce…Przez cały ten czas Katherine się uśmiechała i wpatrywała we mnie z uczuciem. Pewnie jeszcze długo by to trwało, ale nagle dziewczyna coś sobie uświadomiła.
            -Dreak!- krzyknęła podrywając się z łóżka. Mina momentalnie mi zrzedła.- Co z nim!?
            Pewnie gdybym jej nie przytrzymał wyskoczyła by z łóżka, choć najpierw musiała by się uporać z tymi wszystkimi ustrojstwami. Naprawdę musiała sobie o nim przypomnieć?
            -Nie wiem.- bąknąłem.
            Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. No ale czego mogła się po mnie spodziewać? Myślała, że będę latał po całym szpitalu i może jeszcze odmawiał różaniec za tego skurwiela Beards’a?
            -Zawołaj pielęgniarkę.- powiedziała głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji.
            Z cichym westchnieniem podniosłem się z krzesła i ociągając się wyszedłem na korytarz. Pomieszczenie, w którym przebywały pielęgniarki znajdowało się zaledwie kilka kroków od sali, a wiedząc, że Kath czuję się już dobrze, nie martwiłem się tak bardzo zostawiając ją na te kilka sekund. Drzwi od pokoju dla personelu były otwarte. Na moje nieszczęście pierwsza zobaczyła mnie ta sama pielęgniarka- w dużych okularach z czerwonymi oprawkami. Z głośnym westchnieniem poderwała się z fotela i zrobiła tak głupią i zażenowaną minę, że reszta personelu ledwo powstrzymywała się od śmiechu. Zrobiło mi się trochę wstyd, a to wszystko przez kochanego Drejkusia i tą Zadartonosą Królową Irytacji.
            -Pan Redson, no co za niespodzianka!- powiedziała sarkastycznie. Nie dałem się wyprowadzić z równowagi.
            -Panią też miło ZNÓW widzieć.- odparłem uśmiechając się arogancko i podkreślając słowo „znów”.
            Podziałało jak zaklęcie. Na jej twarzy już nie było śladu kpiny, ale tylko i wyłącznie zniecierpliwienie. 1:0 dla Redsona!
            -Mógłbyś mi powiedzieć po co żeś tu przylazł?- zapytała szybko nie wytrzymując.
            Jedna z pielęgniarek, również w okularach, ale już w podeszłym wieku spojrzała na nią karcącą i lekko szturchnęła w ramię. Następnie zwróciła się do mnie uśmiechając się przepraszająco.
            -Proszę jej wybaczyć, jest nowa.
            Natychmiast przywołałem na twarz wyraz zrozumienia. Oczywiście była to zwykła gra. W ten sposób mogłem trochę powkurzać Zadartonosą no i opóźnić dostarczenie informacji o Beardsie. Następnie przybrałem minę niewiniątka.
            -Rozumiem, że niektórzy mogą być niecierpliwi.- powiedziałem.
            Okularnica otworzyła oczy szeroko, a następnie, widząc mój uśmieszek pokazała mi język i zniknęła za jakimiś drzwiami
            -O co chodzi synku?- zapytała pielęgniarka w podeszłym wieku.
            -Obudziła się.- odparłem krótko.
            Złapała mnie za ramię i gestem poprosiła, żebym ją zaprowadził. Gdy weszliśmy do pokoju, zastaliśmy Katherine siedzącą.
            -Nie, nie! Proszę się położyć.- poprosiła siostra.
            -Czuję się dobrze.- powiedziała uprzejmym głosem dziewczyna, podczas gdy pani w podeszłym wieku zaczęła wszystko sprawdzać. Następnie zadała serię pytań, na które Katherine odpowiedziała przecząco. Gdy już skończyła brunetka zabrała głos.- Mogłaby pani mi powiedzieć, co dzieję się z Drake’iem Beards’em?
            Pielęgniarka zmarszczyła brwi i po chwili zapytała:
            -Chodzi o tego młodego chłopaczka, który dzisiaj miał wypadek?
            -Tak.- odparła beznamiętnie Kath.
            -Chyba jeszcze go operują. Z tego co wiem stał był ciężki. A co, to wasz kolega?
            Pokręciłem przeczącą głową, ale dziewczyna nic nie odpowiedziała. Po chwili siostra wyszła mamrocząc coś o wypisie, ale ani ja, ani Katherine już jej nie słuchaliśmy. Patrzyłem na nią niespokojny. Widziałem, jak przez jej twarz przemykają różne wyrazy: przerażenie, smutek, strach, niepokój, bezradność. Nagle po jej buzi, która na powrót stała się śnieżnobiała zaczęły spływać pojedyncze łzy. Usiadłem obok niej i zacząłem kciukiem je ocierać.
            -Kath…- szepnąłem.- Proszę, nie płacz.
            Wtuliła się w moją pierś i zaczęła cicho łkać. Gładziłem ją po włosach i całowałem w czubek głowy coś do niej szepcąc, uspokajając ją. Nie wiem ile to trwało, może kilka sekund, minut, a może nawet pół godziny. Potem zobaczyłem, że moja koszula jest częściowo mokra. Uniosłem leciutko twarz dziewczyny delikatnie łapiąc ją za podbródek, ale natychmiast na powrót spuściła głowę.
            -Masz jakąś chusteczkę?- zapytała cicho.
            Nie miałem. Wstałem więc i poszedłem do toalety. Urwałem kawałek ręcznika papierowego i podałem go Katherine. Dziewczyna najpierw otarła łzy, a potem się wysmarkała. No tak, rozumiałem, że to mogło ją krępować. Gdy już skończyła podniosła głowę. Miała czerwone oczy i zaczerwienioną twarz. Była zrozpaczona. W tamtej chwili miałem ochotę ją przytulić i już nigdy nie puszczać.
            -Chyba już czas, żebyś dowiedział się wszystkiego.- powiedziała patrząc mi prosto w oczy.
           


Katherine

       Shane patrzył na mnie spokojnie. Nie zasypał mnie gradem pytań. Po prostu siedział obok mnie i wyczekiwał. Nie widziałam na jego twarzy wyrazu zdezorientowania ani zdziwienia. Zdawało mi się nawet, że już od dawna podejrzewał, że coś przed nim ukrywam. Już nie płakałam. W sumie chyba nie miałam czym. Jeszcze nigdy nie wylałam tyle łez, nawet gdy zostałam zgwałcona. Teraz nie chodziło tylko o mnie. Zdałam sobie sprawę, że przez mojego ojca mogę cierpieć nie tylko ja, ale też ludzie, na których mi zależy. W takim razie musieli poznać całą prawdę, skoro zaczęła ich ona dotyczyć.
            -Pamiętasz, jak powiedziałam ci, że zostałam zgwałcona?- zapytałam, a Shane kiwnął twierdzącą głową.- No więc…to stało się prawie pięć lat temu.- zaczęłam głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji, suchym, płytkim.- Wtedy mieszkałam jeszcze w East End.- zamknęłam oczy przywołując przykre obrazy z przeszłości. Chciałam mu opowiedzieć wszystko, wyrzucić to z siebie.- Wbiegłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Nie zapaliłam lampy, bo bałam się, że to zauważy. Byłam ranna. On…ciął mnie wcześniej, ale zdołałam mu się wyrwać.- na te słowa Shane mocniej ścisnął moją rękę.- Stąd ta blizna, którą widziałeś. Wtedy, w moim pokoju, gdy przyszedłeś.- przerwałam na chwilę, aby znów mu ją pokazać. Tak jak wtedy dotknął jej lekko, jakby bojąc się, że może sprawić mi ból.- Potem słyszałam, jak mnie woła. Był na schodach. Chciałam wyskoczyć z okna, ale on zaczął walić do drzwi. Wywarzył je. Prosiłam go, błagałam, żeby mnie zostawił, choć i tak wiedziałam, że to nic nie da. Pociągnął mnie za włosy. Miał nóż. Zaczął zdzierać ze mnie ubranie.- gdy wypowiedziałam te słowa wstrząsnął mną silny dreszcz.
            -Katherine…-wyszeptał Shane.
            -Nie. Chcę, żebyś wiedział wszystko.- przerwałam mu i kontynuowałam trzęsąc się cała.- Zdarł ze mnie ubranie i przygniótł mnie do ziemi. Zrobił to. Tak bardzo mnie bolało…chciałam umrzeć.- poczułam, że wypowiadając te słowa jakby trochę się uspokoiłam.- Potem do pokoju wpadł Dreak. Słyszał moje krzyki, był wtedy u swoich krewnych. Dalej nic nie pamiętam. Zemdlałam.
            Spojrzałam na Shane’a. Wyglądał tak, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł. Jeszcze nie wiedział najważniejszego.
            -Kath…-zaczął ostrożnie.- Jak ten ktoś dostał się do twojego domu?
            -Ten mężczyzna mieszkał w moim domu.- powiedziałam spokojnie wiedząc, że już za chwilę nie będę czuła tego bólu, że już za chwilę po raz pierwszy powiem to na głos,  że doświadczę niewyobrażalnej ulgi, bo wreszcie wyduszę z siebie to, co ukrywałam przed światem przez tyle lat.
            -Jak to?- zapytał blondyn nie bardzo rozumiejąc.
            Spojrzałam mu głęboko w oczy, a on nagle zrozumiał. Widziałam to, zobaczyłam, jak bardzo w tamtej chwili zmieniła się jego twarz. Już nie musiałam tego mówić, ale chciałam, chciałam powiedzieć to na głos, wyrzucić to z siebie.
            -Tak, Shane. To był mój ojciec.
            Poczułam się tak, jakbym wyszła z dusznego, zatęchłego pomieszczenia na świeże powietrze. Uczucie ulgi wypełniło mnie całą i jak fala chłodnej, orzeźwiającej wody rozeszło się po moim ciele. Z twarzy chłopaka nie mogłam jednak nic wyczytać. Siedział nieruchomo wpatrując się we mnie z niedowierzaniem. W jego oczach zobaczyłam troskę i ból, a także jakąś obawę, przestrach. Po chwili przyklęknął przede mną i zaczął całować moje dłonie, a swoją głowę położył na moich kolanach.
            -Katherine…Katherine…- szeptał wciąż.
            -Teraz wiesz już wszystko.- powiedziałam dobitnie.- Pora, by inni się dowiedzieli.

8 komentarzy:

  1. To jest CUDOWNE:D Zapowiada się naprawdę świetnie:) Mam nadzieję, że Drake wyzdrowieje i wszystko bd z nim ok:)
    Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  2. zajebiste na maksa! chcę następny już ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie opowiadanie, przeczytałam całą pierwszą część jednym tchem! Cudownie, że rozpoczęłaś drugą część. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Świetnie piszesz, cały Twój blog jest zachwycający. A co do samego rozdziały, również boski, jejku,, nie wierzę, że ona się na to zdobyła i mu powiedziała. To wszystko jest taaaakie słodkie. Mam nadzieję, że nn pojawi się szybko, czekam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zakochałam się! Dodaj już nn proszę proszę proszę! Shane jest taki słodki że mi serce szybciej bije ojeeej :) uwielbiam to!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dawno nie komentowałam twojej twórczości (za to baaaardzo przepraszam), miałam wtedy nazwę: "Walnięta. xD", ale wolałam zmienić na mój pseudonim artystyczny.
    Tak, więc... hm... Druga część rozpoczęła się ciekawie, buduje napięcie, a zarazem czytelnik chce dowiedzieć się, co będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział, wyczekiwałam na niego długo, ale jak zawsze jest ciekawy i wciągający.

    OdpowiedzUsuń
  7. Do opowiadania zarzutu nie mam. Jest TAKIE SŁODKIE. Naprawdę. Uwielbiam je i poprawia mi humor. Większych zarzutów nie mam, a musisz wiedzieć, że jestem osobą krytyczną. To mój pierwszy komentarz, dlatego jest pozytywny i: oby tak dalej! Alex ♥ [http://my-private-diary-number-489.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział, kiedy będzie następny??

    OdpowiedzUsuń